Forum gry Dragons of Shadow

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

#1 2009-08-31 22:46:40

Kamys

Administrator

2785425
Zarejestrowany: 2008-04-03
Posty: 680
Punktów :   

Sesja wykonana przez Di

Na początek dostałam 100 ptk któe miałam rozdać w staty

Siła 30
Zręczność 15
Szybkość30
Wyt 25


*Ostatnimi czasy niepokojące wieści zburzyły święte lenistwo pani Kapitan. Otóż, w znajdującej się pod jurysdykcją Ziro wiosce zdarzyła się seria bezlitosnych morderstw. Ofiarami byli wyłącznie mężczyźni w kwiecie wieku, głowy licznych rodzin. Zaniepokojony sołtys osady wysłał swojego człowieka, by poinformował władze miasta. W swojej prośbie zawarł pragnienie, by na miejsce przybył ktoś wysoki rangą, ktoś kto włada orężem i potrafiłby sobie poradzić w zwarciu z przeciwnikiem... I tak wybór padł na panią Kapitan. Odległość od murów metropolii do wsi, wynosiła akurat tyle, że można było ją pokonać w pół godziny, pieszo. Dzień, który Kamys wybrała na podróż obfitował w dobrą pogodę. Było krótko po żniwach i świeże ścierniska nie narzekały na brak grasującego w poszukiwaniu strawy ptactwa. Powietrze, uporczywie atakując nozdrza, zdało się pysznić swoją świeżością. Tak jak przewidywała samurajka – po około 30 minutach podróży dostrzegła pierwsze, kryte strzechą chałupy. Pośrodku osady zebrał się nie mały tłumek. Obserwował słowną bójkę między wysuszoną, zgarbioną i wyraźnie niedomytą kobieciną, a rosłym mężczyzną.*



Kobita jak zawsze odziana była w kimono typowe dla szeregowców (czarne kimono, szerokie spodnie i białe obi), dodatkowo ubrana była jednak w czerwone haori (płaszcz), z logiem trzeciego oddziału, była to oznaka jej kapitańskiej rangi. Na nogach jak zawsze miała swe drewniane, podkute metalem sandały... Uzbrojenie również się nie zmieniło – miała swoją monstrualnie długą katanę – Hiakiego, oraz wahizashi przy pasie. Oczywiście była zbyt głupia aby pomyśleć o pójściu na misje incognito.

Dziewczyna była potwornie zirytowana faktem, że musi łazić po jakiś zadupiach... To ziro było potwornym utrapieniem, w wodnych miastach siedziała na tyłku ile chciała, czasem tylko miewała jakieś... Biznesowe spotkania. A w ziro ? W ziro ciągle łatała z bandytami, przymykała zboczeńców i innych ludzi, oraz nie ludzi łamiących prawo.
Ruszyła w kierunku bójki, i zaczęła się przepychać, aby lepiej widzieć co się dzieje – była niska, to było wkurzające. Kiedy ( i o ile), udało się jej przepchnąć, zerknęła na mężczyznę... 
Kapitan zwykle udawała paskudną osobę którą nie obchodzi cierpienie bliźniego, tak jednak nie było... Pod gburowatą przykrywką kryło się silne poczucie sprawiedliwości – Zostaw tą kobietę, chyba że koniecznie chcesz stracić zakuty łeb – wymruczała krzywiąc się lekko – ZABIJ GO... ZABIJ ! – Dodał miecz, który najwyraźniej lubił przelew krwi


*Mężczyzna przerwał sprzeczkę z guślarką i spojrzał na dziewczynę. Był bardzo bystry, w końcu nie za darmo został sołtysem. Uśmiechnął się jowialnie.* Panie Kapitan Tsuki? Nazywam się Świętopełk Zaradzki, jestem sołtysem i to ja panią wezwałem... *Tu wyraźnie spochmurniał.* ...w sprawie tych tajemniczych morderstw. Życzy sobie pani wysłuchać całej histori? *Głos miał przyjemny dla ucha. Mężczyzn przypominał wyglądem polskiego sarmatę, miał coś w rodzaju kontuszu, wygoloną głowę i obfity wąs. Tylko szabelki brak. Takoż buty i tusza sołtysa wpasowywała się w ówczesną stylistykę. Guślarka, z którą przed chwilą się kłócił, schowała się za jego plecami. Była typową, pomarszczoną, wiejską babą, u której ciekawość i wredota wyryły się w rysach.*


- KTO WYMYŚLA TAKIE PORONIONE IMIONA ? – Miecz skomentował słysząc jak przedstawia się sołtys, Kamys natomiast zmarszczyła silnie swoje brwi, zerknęła za kobietą... Później spojrzała z dołu na mężczyznę, cholera.. Czemu była taka niska ?  - Mów, nie mam całego dnia... I może nie całą historię, a to co ważniejsze... – Westchnęła cicho, wiedziała, że i tak nie zapamięta co mówił, była zbyt hmm... rozkojarzoną osoba. Przez ramię zerknęła na rękojeść katany – A ty słuchaj czerwony pedale – mówienie di miecza nie było najpewniej oznaką zdrowia.

*Sołtys, widząc zachowanie samurajki podrapał się po potylicy z nietęgą miną. Tłumek wydał przeciągłe "OH", które przerodziło się po chwili w masowe cofanie się do tyłu. Mężczyzna odchrząknął w pięść i zaczął mówić. Głos mężczyzny w niektórych momentach łamał się ze szczerego żalu, a nawet bojaźni przed zabójcą.* Zginęli trzej mężczyźni, zostawili rodziny, gospodarkę... To wielka tragedia. Wszyscy uduszeni, nocą, za każdym razem podczas pełni. Ale nie to jest najpotworniejsze. Na ich szyjach znaleźliśmy śluz, w domach stała woda i nie było żadnych oznak włamania. Jakby ktoś nacisnął klamkę, wszedł, wylał parę wiader wody na podłogę i *Tu wzdrygnął się.* poszedł mordować. Nie mamy pojęcia kto to zrobił. *Sołtys bezradnie rozłożył ręce i westchnął ciężką. Nagle, zza jego pleców wychyliła cię skurczona postać babci.* Jak to nie! To utopic! Wodnik chędożony, ino mówiłam wcześniej! Co godołam jak stary Mrówka zaginoł? co? Że się utopił! I teraz chodzi po wsi i się mści! *Sołtys spojrzał na babcię karcąco, a ta ponownie wycofała się.* Pff. Nie dawałbym wiary tym głupim zabobonom, ale z braku laku zawsze można sprawdzić. Tym bardziej, że dziś jest pełnia.

Dziewczyna patrzyła w niebo, najpewniej nie słuchając do końca co się do niej mówi, od myślenia i zapamiętywania miała miecz, który był za pewne obdarzony o wiele większym ilorazem inteligencji niż raczej głupia kobieta.. Odezwała się jednak po chwili – i teraz boisz się że twoja kolej ? – Rzuciła do sołtysa beznamiętnie – Hiaki, co o tym myślisz. Zerknęła tym razem na rękojeść katany, najpewniej nie przejęła się reakcją tłumu... Przyczaiła się ze miecz wzbudzał spore zainteresowanie, choć nie wiedziała, czemu  - EHHH CO JA MAM Z TYMI DURNYMI LUDZMI ? WIĘC TAK.. MACIE PODEJRZNIE KOGO ZAATAKUJE ? A TY GŁUPIA STARA KOBIETO WEŹNIESZ NASZ ZA RAZ NA TE... BAGNO – Wymruczał niezadowolony.. Wolał zbijać ludzi niż im pomagać.

Nie mamy pojęcia kogo zaatakuje... Denaci zdają się być niczym ze sobą niepowiązani. Myślę, że każdy chłop we wsi boi się o swoje życie. *Rozejrzał się po zebranych szukając potwierdzenia swojej hipotezy. Paru rolników przytaknęło mrucząc coś pod nosem. Wtem na widoku znów pojawiła się guślarka. Patrzyła zatrwożonymi oczami na miecz.* Oj, kochaniutki, zmierzch nadchodzi... Ja się zapuszczać tam nie bede. Ale rzeka jest tuż za wioską, a gdzie bym szukała utopca, to koło domu Starej Mrówkowej.To tamta chałupa z bielonymi ścianami. *Wskazała sękatym palcem na domostwo nieco oddalone od reszty sadyb. Faktycznie w oddaleniu jakiś 500m od wspomnianej chaty zaczynały się moczary.*

- IDIOTKO ! – Rzekł swym chrapotliwym głosem miecz, dziewczyna podrapała się po głowie, po czym to zerknęła na sołtysa – Dobra, dobra demonie... Te – Zwróciła się do sołtysa – Przejmuje władze w tym mieście na czas śledztwa, a wy jeśli nie chcecie stracić kolejnych żyć podzielnie się na 4 osobowe grupy według uznania, wieczorem będziecie robić patrole obywatelskie i będziecie nie alarmować o wszytkim co się dzieje.... A teraz kto znał tego całego starego Mrówka ? – Głupie.. Kobieta nie byłą od śledztw, tylko od wojny męcząca sprawa.

Patrole? Ale myśmy myśleli, To znaczy ja już im kazałem zamknąć się w domach i czuwać, u nas jedna rodzina to przeciętnie 8 osób. *Widocznie sołtys miał swój pogląd na kwestie bezpieczeństwa, poza tym nie w smak mu było oddanie władzy. Zaraz po tym do Kapitan podbiegła guślarka, chwyciła ją za haori i pociągnęła tak, by samuraj się nachyliła. Z bezzębnych ust starowinko capiło cebulą.* Ja go znołom pani. On był chłop na schwał ale... *Tu rozglądnęła się, jakby sprawdzała czy nikt nie podsłuchuje.* Boba mu się puszczała, że hej! *Wyszeptała konspiracyjnie.*

Gest jaki wykonała kamys był dosyć wymowny, przytkała dłoń do nosa i skrzywiła się – Dobra kobieto... zaprowadzisz mnie tam nad rzeczkę, i popwadasz mi o tym... starym kimś tam – Wyprostowała sie, i odsunęła lekko od kobiety, potrzebowała odetchnąć świeżym powietrzem... Zerknęła na sołtysa – Dobrze, zrobicie więc patrole – Najpewniej nie interesowało jej co powiedział sołtys o czuwaniu... Odetchnęła cicho po czym to ruszyła we wskazanym przez kobietę kierunku – w stronę rzeczki. – OLEJNY ICH I WRACAJMY DO ZIRO POSIEKAĆ KILKU GWŁĄCICIELI ! – miecz zarechotał cicho, chyba podobał się mu ten pomysł.

Nieee, ja się tam się zbliżę Pani! Tam jest utopiec! I tak za dużo już wygodołam! *Starowinka chromała na jedną nogę. Mimo tego, oddaliła się od placyku stosunkowo prędko, co chwila bojaźliwie oglądając się za siebie. Sołtys prychnął z pobłażaniem.* Biedna kobiecina sobie znowu roi. Wątpię ażeby Mrówek i pani Mrówkowa miała coś z tym wspólnego. Zresztą, Mrówek zaginął, szukaliśmy go z półtora miesiąca temu, ale go nie było. Nawet w rzece. Może uciekł do Ziro, albo co? *Zagadnął Świętopełk. Oglądnął się na niebo. Słońce właśnie umierało.* Ale ale. Pora się do domów kryć! *Takim oto sposobem placyk wyludnił się całkowicie. Widać Kamys miała zerowy autorytet. Nic dziwnego - żółtek i do tego gadający z mieczem... Naokoło siebie miała kilka chat, przed sobą siedzibę Mrówkowej i moczary.*

- SPAL WIOSKE BĘDZIE OO KŁOPOCIE – Burknął miecz, nie dziwiło go, że kamys nie ma autorytetu.. ALE on ! Przecież to się nie godziło ! Miecz jak widać miał ogromne ego.. ij tak. – Nie warto rąk brudzić... Tchórze. Chcą wysługiwać się cudzymi rękoma, a dupy sami nie ruszą – Kamys nie lubiła tchórzy, i zapamiętała aby wymusić większy podatek na tej konkretnej wiosce... Sama ruszyła w stronę rzeki, tam gdzie wskazała stara kobieta.
Nie łapała na razie za miecz, nie czuła potrzeby... Gdyby coś się działo miała jeszcze pięści i sandały.


*Ścieżka, którą były połączone wszystkie domostwa kończyła się na chacie Mrówków. Słońce zaszło już zupełnie, po chwili mrok pokrył swym płaszczem całą ziemię. Kapitan miała kiepski wybór, albo zaglądnąć jeszcze do Mrówkowej, albo od razu udać się nad rzekę. Pytanie, jakie będą konsekwencje tej wizyty? W oddali, między konarami drzew roznących niedaleko rzeki majaczył się niewyraźny kształt. Mógł należeć do zwierzęcia, ale równie dobrze do człowieka. Szkoda, że moczary pokrywała leciutka warstwa mgły, która z daleka jednakże utrudniała nieco widzenie co właściwie się tam czai.*


- TOŻ MÓWIE SPAL ICH KRETYNKO – Odezwał się miecz wyraźnie nie zadowlony. Dziewczyna może i dojrzałą kształt, ale nie należała do ludzi ani przesądnych, ani bojaźliwych, uznała tylko że to jakiś kształt. – Jak myślisz poczęstujemnie sake ta kobieta ? – No i ruszyła do domu tej całej kobiety. Nie lubiła zbierać informacji, ale czasem trzeba było... Gdy udało się jej już pokonać odległość do drzwi, zapukała w nie całkiem silnie – Jako kapitan trzeciego oddziału wodnych miast nakazuje Ci otworzyć i odpowiedzieć na wszystkie moje pytania ! – nie ma to jak się rządzić władzą...


*Z drugiej strony odezwało się szuranie kapci i drzwi otwarły się niepewnie. W progu stała prawdopodobnie jedna z piękniejszych kobiet jakie Kamys widziała. Łagodne rysy, duże czekoladowe oczy okraszone ciemnymi obwódkami rzęs i dżungla gęstych, lśniących, czarnych loków. Karminowe usta Mrówkowej były leciutko rozchylone, zapewne z chwilowego zaskoczenia. Duże, równe piersi ciasno opinał gorset, szerokie biodra opływał materiał spudnicy. I ta talia! Cud nie kobieta!* Oh, o co chodzi? *Miała ten rodzaj głosu, który brzmiał uwodzicielsko nawet wtedy kiedy prosił w Tesco o 20deko szynki.*

*Kamys skrzywiła się lekko patrząc na kobietę, nie lubiła ładnych kobiet... Bo były ładniejsze od niej – nie była to niechęć świadoma, co to to nie, raczej coś co wypływało z jej podświadomości... W końcu Kamys nie miała czasu patrzeć na wygląd, w życiu machała tylko mieczem.. Otworzyła usta by coś powiedzieć, jednak przerwał jej miecz* WITAJ MADAME... UPRZEJMIE PRZPERASZAM ZA PASKUDNE PODEJSCIE TEJ NISKIEJ, BRZYKIEJ DZIEWCYZNY... PRZYBILISMY ABY WYPYTAĆ PANIĄ O MEŻA... CHCEMU UWILNIĆ WIOSKĘ OD KŁOPOTÓW Z TOIELCEM *Rzekł miecz, cóż nawet nie do końca materialny facet leciał na hmmm... Spore piersi i ładną twarz*

Ojej. *Kobieta widocznie przestraszyła się, bo chwyciła obiema drobnymi dłoniami drzwi tak, że jeszcze więcej biustu znalazło się ponad gorsetem. Aż przychodziła do głowy myśl, czy nie bolał jej kręgosłup od dźwigania takiego ciężaru? Zaraz potem jej oczy wezbrały łzami.* Mój, mój mój kochany Mieszko zaginął kilka tygodni temu, ja.. ja.. nie wiem czemu... nie wiem co jeszcze mogę powiedzieć. *Widocznie nie chciała wpuszczać tej osobliwej pary do domu. Stała w progu, zasłaniając całą swą seksowną figurą wnętrze.* Ja... słyszałam... ludzie gadają... że on podobno jest topielcem, ale wtedy najpierw ktoś musiałby go zabić! Utopce nie robią się od tak, na zawołanie! *Widząc całą tragedię swej sytuacji nie wytrzymała i jęła wypłakiwać się we własne ramie. Szlochała cichutko, a łzy zdawały się tylko podkreślać urodę jej oczu.*


- SPOKOJNIE, SPOKOJNIE PRZYSZLISMY TU POMÓĆ, CHCEMY ZADAĆ KILKA PYTAŃ – Hiaki używał niezwykle łagodnego tonu głosu, co tylko mocniej zirytowało Kamys. Ustawiła stopę tak aby sandał uniemożliwiłł zamkniecie drzwi – A teraz wpuść nas, chyba nie musze pokazywać insygni świadczących o mojej władzy nad tym terenem – Bez zaproszenia postanowiła wpakować się do domu no i się rozejrzeć. – Kiedy zniknął, kłóciliście się  czy coś – rzuciła tak jak by wcale jej nie interesowało co kobieta czuje i powie.


*Dom był jednoizbowy. Mieścił piec, ławę, kufer i dwuosobowy siennik. Pościel na owym "łóżku" była wyraźnie wymięta. Jakby ktoś, śpiąc miał bardzo realistyczne koszmary, albo... No właśnie. Kobieta wciąż łkała.* Nie! Ja bardzo kochałam Mieszka! Raz wyszedł po ryby, często łowił w rzece opodal. I.. I... Nie wrócił. *Nowa fala spazmów chwyciła atrakcyjne ciało młodej wdowy.* Ja... Nie wiem... Może, może uciekł... z jakąś kobietą... Ja.. nie wierze... że on nie żyje. *Płakała w najlepsze. Kamys mogła mieć drobne problemy ze zrozumieniem związane z ciągłym jąkaniem, normalnym gdy ktoś tak rozpacza. Można wręcz było odnieść wrażenie, że owa boleść była przesadzona. Albo, że miłość małżonków rzeczywiście była niesamowicie wielka.*

Dziewczyna już swoje myślała, przyczynił się do tego wygląd kobiety, który Kamys wyraźnie się nie podobał – podświadomie odczuwała kompleksy. – PROSZE NIE PŁAKAĆ... – Miecz chciała coś powiedzieć jednak kmays weszła mu w słowo – weszła głębiej w mieszkanie rozglądając  się bardzo dokładnie po domu – zwłaszcza po okolicy z łóżkiem. – Albo wściekł się widząc Panią z gachem w łóżku – była bezpośrednia, bo w sumie była za głupia aby ukrywać co mysli. – IDIOTKO ZAMKNIJ SIĘ, MOŻE I JEJ WINA, ALE NA BÓGÓW DAJ MI POROZMAWIAĆ !

CO? Ja.. nigdy.. bym go nie zdradziła! *Krzyknęła w totalnej rozpaczy. WIdać było że podejrzenie kobiety i jej bezpośredniość przyczyniły się do tego że miała świadka z głowy. Mrówkowa była w stanie kompletnej rozsypki, przez płacz ledwo łapała powietrze. Jeśli Kamys liczyła, że wydusi od niej inną odpowiedz niż ta... Wtem z kierunku w którym znajdowała się wioska słychać było wysoki, kobiecy krzyk, ogólne poruszenie i wołania mężczyzn. Mniej więcej w tym samym momencie tuż koło chaty rozległy się głośne mlaskające kroki biegnącego. Owocem wizyty Kapitan u wdowy było kolejne pojawienie się wodnika we wsi. Pytanie, czy zdążył zabić i czy jest sens to sprawdzać?*

Kamys oczywiście nie uwierzyła kobiecie – zazdrość rzecz paskudna. Nawet jeśli jest to zazdrość podświadoma – Tak myślałam – wymruczała do siebie, słysząc wrzaski, spodziewała się że potwór zaatakuje gdy Kams będzie tu...Trudno, tchórzą się należało – Wrócę tu niedługo... – wymamrotała, po czym to szybkimi susami postanowiła opuścić budynek. Złapała prawą ręką za rękojeść katany, lewą trzymała przy wakizashi... Wyskoczyła z budynku i rozejrzała się, jesli nic nie zwróciło jej uwagi pognała w kierunku miasta – Przygotuj się – wymamrotała do miecza, oczywiście ten nie miał się po co przygotowywać, bo to kamys nim machała, no ale z przyzyczajenia mówiła.

*Uwagę Kamys musiał przykuć, chuderlawy kształt, który właśnie dobiegał do rzeki. Słysząc Kapitan nieumarły zatrzymał się i zachichotał paskudnie, jakby czekał na wizytę 'detektywa'. Martwy jako świadek? Niektórzy daliby za takiego worek złota.*

Dziewczyna zwarzyła, iż istota nie zachowuje się jak na razie agresywnie, jak na razie wiec trzymała dłonie na rękojeściach borni, nic więcej – NOO POTNIJ GO! – Hiaki oczywiście szybko doradził, w końcu bardzo lubił zabijać. Dziewczyna nie do końca wiedziała z czym ma doczynienia, nie widziała za dobrze w ciemnościach. Powli ruszyła w kierunku bestyjka – Kim jesteś... ? – Trudno było powiedzieć czy to pytanie było na miejscu, chyba nie... Kamys była chyba po prostu idiotką.

*Stór faktycznie nie zamierzał atakować Kamys. Zachichotał paskudnie, jak chichotał złośliwy chochlik po zrobieniu czegoś bardzo nieładnego.* Jestem utopcem droga Kapitan. *Skąd wiedział kim jest kobieta? Ktoś mu powiedział. Z drugiej strony, kto mógłby mieć konszachty z nieumarłym?* Za życia byłem mężem tej zdziry z bielonego domu. Proszę tylko o posłuch i osądzenie czy warto mnie eliminowac, kiedy mogę przeprowadzić na ziemi sąd Boży. *Wodnik pieprzył równo, ale cóż... w końcu był martwy, mózg mu nie pracował... Choć panowały ciemności Kamys mogła dostrzec połyskliwą, godną płaza skórę stwora, kilka łachmanów owlekających kościste ciało, lekko zwisającą żuchwę, wytrzeszczone, szklane ślepia i przydługie, ostre jak pazury paznokcie. Ponadto, ktoś nożem wyciął mu na szyi coś w rodzaju skrzeli.*

Cóż Kamys miała najpewniej racje sądząc, że kobieta miała jakiś gachów, nie była zbyt mądra, jednak swoista zazdrość sprawiła że szybko zaczęła podejrzewać o to Kobietę. Odetchnęła cicho, po czym to opuściła dłonie z mieczy – ZA ŁADNA NA ŚWIĘTA – Wymamrotał miecz, kobieta natomiast wzruszyła lekko ramionami – Sądy są od sądzenia, nie.... Tacy jak ty – najpewniej nie umiała nazwać utpoca, bo nie wiedziała co to – ale jak mniemam znajdą się jakieś zeznania które położą kres podłym zdradą co ? – Najpewniej domyśliła się iż mężczyzna mógł zostać zamordowany przez kobietę bądź gachów. 

*Wodnik zaśmiał się chrapliwie. Cuchnęło od niego o dziwo nie zgnilizną, a rybą.* Moja Pani mnie oświeciła, więc zabiłem tych, którzy cudzołożyli z moją żoną! Pozwól mi zabić i ją a dam pokój temu miejscu, nich sprawiedliwości stanie się za dość! *'Jego Pani'...Wodnik kłamał, w niektórych kwestiach. Był totalnym psycholem, śmierć pomieszała mu w głowie, a teraz no cóż, pragnął wybić całą wioskę. Kapitan niekoniecznie musiała o tym wiedzieć.* W zamian za me nie-życie, *zachichotał w ten irytujący sposób* wydam ci duszę tego, który podjudzał do buntu i który z moją zdzirą pragnął uciec! *Kupczenie życiem niekoniecznie było czymś moralnym, ale jeśli niechęć Kapitan do Mrówkowej była aż tak silna... Z drugiej strony, zawsze można uciec się do oszustwa, prawda?*

Dziewczyna zmarszyła lekko brwi, co zwykle oznaczało, że próbuje myśleć – Nikt więcej nie umrze w tej wiosce z twojej ręki... – Rzekła twardo, chyba nie było sensu do negocjowania z tą kobietą teraz. Uniosła dłoń prawej ręki szybko, i pociągnęła za miecz, wyciągnęła go z pochwy – temu towarzyszył metaliczny syk. – Nie wchodzę z nikim w układy – Uniosła nieco głowę, dziewczynie wydawało się że patrzy z góry na topielca.. Niestety nie umiała tego dokonać gdyż była za niska. Monstrualnie długą katanę chwyciła w obydwie dłonie, ostrze skierowane było w górę

Oj, nici z targów. Jakie to przykre. A myślałem, że zaoszczędzę sobie trochę energii na tą szmatę. *Smarknął. Z nosa wyleciało mu sporo mułu i doczesne szczątki jakiegoś wodnego żyjątka. Stwór rozpędził się. Miał idealne warunki do biegu po wilgotnym, miękkim podłożu. Zamierzał przeorać pazurami udo dziewczyny, co też mu się udało. Paznokcie wbiły się nieco płycej niżby sobie tego życzył. Kapitan mogła poczuć jak jej spodnie przesiąka krew, szczęściem, wodnik chybił arterię o milimetry. Niemniej atak przysporzył dziewczynie cierpienie i noga też nie była tak sprawna jak zdrowa. Utopiec Znajdował się teraz tuż przy dziewczynie.*

To iż był tuż oznaczało że machnięcie długą kataną może być bezcelowe, trudno było używać tak długiego oręża w tak bliskiej odległości, miała pewien pomysł... Opuściła prawą rękę z borni by po chwili uderzyć na klatkę piersiową potwora otwartą reką – nie zmierzała go w tej  chwili ranić, co to to nie... Zamierzała raczej go od siebie odepchnąć i jeśli by się udało odskoczyć w tył (głownie za pomocą zdrowej nogi, lepiej nie przeciążać tak niewygodnego zranienia).

*Dziewczynie nie udało się trafić wodnika. Stwór był wręcz niewiarygodnie szybki. Zachichotał upiornie. Kamys udało się uniknąć jego kolejnego ciosu tylko dlatego, że już wcześniej powzięła odskoczyć. Pazury utopca przecięły zamiast ciała - haori.*

*Dziewczyna Przklneła pod nosem szpetnie w swoim rodzimym języku, to nie było miejsce na używanie sprytnych zdolności Hiakiego, zresztą, był pewien plus tego wszystkiego, zdoałałą, chociaż nieco zwiększyć odległość dzielącą ja od stwora. Nie czekała, cięła swoim długim mieczem szeroko z prawej do lewej. Nawet jeśli nie trafi, zmusi potwora do odskocznia, przynajmniej tak myślała... Celowała na okolice połowy torsu oponenta. Gdyby cięła wyżej mógłby schylić się i kontrować na bezbronne ciało kobiety, gdyby uderzyła niżej mógłby odskoczyć i również skontrować.. to chyba był złoty środek*

*Dziewczyna miała wręcz niewyobrażalnego pecha. W pewnym momencie, akurat w momencie, kiedy zamierzała zastosować sprytny wybieg, stopa na której oparła ciężar ciała (a normalnym jest myśleć, że była to zdrowa kończyna) zapada się. Trafiła akurat na płytką norę jakiegoś zwierza, który śmiał kopać zbyt blisko powierzchni... Sandał utknął na dobre. To znaczy, samuraj mogła próbować go wyciągnąć, ale byłaby to strata cennego czasu. W związku z tym straciła równowagę, cięcie się nie udało. Wodnik postanowił tym razem uderzyć w bok dziewczyny, ale ta zdążyła wystosować unik.*

Przklnęła raz jeszcze głupie ziro i głupie zirańskie gryzonie... Chyba nigdy nie polubi tego paskudnego miasta. Nie miała czasu teraz siłować się z sandałem, mimo że kochała go o wiele bardziej niż wiele rzeczy na tym świecie, to jednak swoje życie miłowała bardziej... Na twarz jej wpełzło skupienie, co oznaczało że za pewne ma dylemat i problemy których nie przewidziała... obróciła miecz w dłoni, złapała go pod nieco innym kontem by ciąć tym razem z dołu pod skos, pod kątem jakiś 20 stopni. Wymach znów był szeroki, znów miała nadzieje że jeśli nie trafi to chociaż zmusi go do odskocznia,



*Owszem, dziewczyna nie trafiła, ale wodnik, obawiając się o swój martwy byt i niedokończone dzieło zemsty, odskoczył. Dziewczyna zyskała nieco przestrzeni wokół siebie.*

*Przynajmniej tyle się kobiecie udało, szkarada się odsunęła. Dziewczyna złapała za katanę w obie dłonie i znów ustawiła ją ostrzem ku górze, nie zmierzała teraz atakować, bo najwyżej blokować... Cholera głupia noga ugrzęzła w ziemi, a dziewczyna nie miała czasu.. Krew opuszczała jej ciało. Mimo wszystko uznała że to nie czas na wyługowanie się innymi umiejętoścami... Próbowała wyszarpać nogę z dziury, a przy okazji przygotować się do zblokowania nadchodzących ciosów*

*Dziewczynie udało się uwolnić nogę z otchłani błota. Powiodło się także zablokowanie ciosu wodnika. Stwór bowiem chciał rozharatać szyję dziewczyny. Na jej szczęście uniknęła widna śmierci przez rozdarcie gardła. Wodnik znów był blisko.*

Odetchneła cicho o włos unikając śmierci - Kamys Tsuki, tak się nazywam – Rzucił w trakcie walki, a po co ? Ano kultura wymagała podania mienia osoby która zamierzała zgładzić drugą. Mimo że była już o włos od śmierci nie wierzyła że przegra... Nie... Nigdy, nawet kiedy byłą blisko klęski nie poddawała się. Zrobiła krok w tył, i cięła, tym razem na wysokość kolan przeciwnika, oczywiście spodziewała się riposty na górną część ciała, na którą zamierzała szczególnie uważać przy najbliższych atakach

*Kości wodnika były martwe, a przez to osłabione. Ponadto przebywanie w wodzie też dobrze mu nie robiło. Cios dziewczyny był na tyle mocny i celny, że zgruchotała utopcowi kolana. Stwór opadł na klęczki, ale on też nie zamierzał się poddawać. Ciął w łydkę dziewczyny, ale ta była tyle tyle szybka, że rana nie sięgała głębiej niż do granicy tkanki skórnej.*

Dziewczyna na odskoczyła nieco w tył i na prawy bok – Obiecuje że utrudnię życie twojej żonie – Dziewczyna nie była specjalnie zła na wodnika, gdyby dało się z nim dogadać może i by nawet nie walczyła... Ale co poradzić kiedy rozkazy były jasne ?... skupiła swój wzrok na najbliższej łapie potworasa – cięła, zapewne chciała odebrać mu broń którą była kończyna*

*Kończyna odpadła gracko. Wodnik pojął, że przegrał.* Zabij tą zdzirę odemnie! I Ziemowita, tego niemytego huja! *Krzyknął chichocząc dziko. Zaczął kasłać, krztusząc się ugrzęzłym w drogach oddechowych mułem. Bozia go pokarała za ten głupi śmiech.*

Dziewczyna nie skomentowała już słów wodnika, uznała jednak że najpewniej uprzykrzy życie tej kobiecie... Topielec był dobrym wojem i sama mała przez niego nie zginęła, a Kam lubiła dobrych wojów – Mam nadzieje że znajdziesz spokój – rzekła cicho, chwile później zamchneła się swym ostrzem na łeb potwora – najpewniej chciała go odciąć.

*Dekapitacja nastąpiła szybko i bezbłędnie. Wodnik przez jakiś czas jeszcze kasłał, potem zorientował się co zaszło i postanowił umrzeć na śmierć.*

- Nic tu po nas demonie... Przypomnij mi żeby zrujnować kobietę i sołtysa bo chyba coś ukrywał – Nie miała najmniejszej ochoty rozmywać z jednym i z drugim, wystosuje do nich odpwednie pismo z zagarnięciem majątku na rzecz wodnych miast, jak już dojdzie do Ziro... Oj tak. Poczęła powoli dreptać do centrum wioski, zaś stamtąd miała zamiar skierować się do siebie i skończyć ten cyrk.

*Dziewczyna przeszła przez wioskę. Widocznie walka zajęła jej więcej niż przypuszczała, bowiem po poprzednim zamieszaniu nie zostało nawet śladu. Może wszyscy zebrali się w jakiejś większej izbie i oczekiwali wieści? Czort jeden wie. Amen.*

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.ochroniarzesrodowiska.pun.pl www.sab.pun.pl www.altergothic.pun.pl www.vixeriaots.pun.pl www.swiatxninja.pun.pl