Forum gry Dragons of Shadow

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Gry

#1 2009-06-02 21:39:38

Izdurbal

Administrator

Zarejestrowany: 2008-08-17
Posty: 201
Punktów :   

Vinc vs Merthoss

Pierwszy pojedynek zamieszczony w dziale jak widzę^^. Odbył się on na zasadach wolnej walki z użyciem wszelakich sztuczek. Stawką było posłuszeństwo przegranego przez okrągły tydzień. Miejscem starcia był rynek, jednak wszystko odgrywało się w późnych godzinach nocnych, oraz bez świadków. Miłego czytania.

*Rynek w Ziro był sporej wielkości i oczywiście kwadratowego kształtu. To miejsce było rzecz jasna centrum miasta w związku z czym pełniło zwykle funkcje reprezentacyjne. Bruk był więc niezwykle równy, zaś różnica pomiędzy poszczególnymi kostkami niemal niewyczuwalna. Otaczające budynki państwowe sprawiały iż jedyne wyjścia znajdowały się w rogach placu. Na samym środku znajdowała się fontanna na której wyrzeźbiono wszystkich bogów w których w Ziro wierzono. Każda rzeźba była wspaniale wykonana, zaś z dłoni wszystkich z postaci wypływała woda. Nie było jej jednak wiele. Merthoss wszedł spokojnie na ów rynek. Kapłan kręgu jadu był oczywiście szarym jaszczuroczłekiem o raczej chuderlawej jak na swoją rasę budowie. Odziany był jak zawsze w swój czarny płaszcz z szarymi dodatkami, oraz wysokim, ozdobnym kołnierzem. Swoje spokojne kroki skierował w stronę  pomnika stale trzymając dłonie za plecami* To.. zaczynamy Arcykapłanie Maeglin?

*Na rynek, z zupełnie drugiej strony wkroczył swym lekkim, żołnierskim krokiem arcykapłan kręgu ognia, niejaki Vinc. Kroki jego podkutych metalem, ciężkich glano podobnych butów odbijały się dziwnie ponurym stukotem. Jak przystało na jego jakże DOSKONAŁĄ rasę był istotą wysoką mi smukłą. Jego sterczące, długie czarne włosy były wyraźnie zadbane... Oczywiście jak bywało zawsze połowa jego twarzy skryta była za żelazną maską, nie wyrażająca uczuć.... Słaby blask okolicznych pochodni i latarń, odbijał się blado i słabo w czarnym żelazie. Na reszcie, widocznej twarzy widoczny był paskudny uśmiech, typowy raczej dla negatywnych postaci. Odziany był w czarną skórzaną zbroje pełną ćwieków, , szyje skrywał pod grubym pasem materiału... Na jego ramiona narzucona była czerwona, kunsztowna pelerynę z herbem ziro... U pasa elfa zwisały dwa elfickie, długie i wąskie ostrza... Nogi jego chroniły skórzane spodnie* Oczywiście arcykapłanie kręgu jadu ...

Znakomicie *Jaszczuroczłek odezwał się spokojnie spoglądając na Vinca. Spojrzał prosto na elfa i uśmiechnął się lekko, zaś z kącików jego pyska uniosło się nieco szarawego dymu. W słabym plasku latarni ów dym nie był zbyt dobrze widoczny, jednak elfickie oczy mogły wyłapać te niewielkie chmurki. Następnie wziął nieco głębszy wdech, gdy ten zaś się zakończył mocniejszy wydech. Chmurka szarawego dymu pomknęła w stronę Vinca i usadowiła się w koło niego. Opary wyraźnie były ciężkie i poruszały się raczej powoli. Vinc mógł być pewny iż są one trujące, w końcu walczył z Arcykapłanem Kręgu Jadu, czyli naczelnym trucicielem. Niemniej ów gaz nie mógł przeniknąć przez osłonę siły woli Elfa*

*Oczy elfa delikatnie połyskiwały w mroku kolorem z odcieni i szarości, uśmiechał się pod nosem dalej, jak by rozbawiony cała sytuacją.. Cóż wierzył w to że wygra, w końcu był ELFEM. Uniósł dłonie na wysokość klatki piersiowej i skrzyżował je w powietrzu w znak X. Później szybko przesunął dłonie na boki, ów gest miał symbolizować ruch siły woli, której elf używał do obrony... Za pomocą owej niewidzialnej siły miał zamiar pozbyć się oparów ze swojej okolicy. O dziwo chmura nie poruszyła się znacząco oddalając jedynie na jakieś 20 cm od samego elfa, po czym to wróciła powoli. Siła woli Merthossa zatrzymała ów opar w okolicy miejsca pobytu Vinca. Opary zdawały się jednak nie szkodzić ani trochę elfowi* Niezła próba Arcykapłanie Maeglin *Spokojnie rzekł jaszczuroczłek. Jego ręka wysunęła się do przodu, dłoń zaś zaciśnięta była niemal w pięść*

Ależ dziękuje arcykapłanie kręgu jadu...  Niezła taktyka *Odpowiedział szerząc się lekko. Vinc spodziewał się ze nie będzie to łatwa walka, niemniej nie martwił się o wynik, był ELFEM. Złapał za rękojeści swych broni i delikatnymi ruchami wyciągnął je z pochew. Efickie miecze były wyraźnie zadbane, widać iż ich właściwie był pedantem... Sam elf ruszył bardzo powoli w kierunku jaszczura... Pod nosem zbaczał szeptać słowa modłów, mające zapienić mu większą tężyznę fizyczną... Co dziwne przy prośbie o błogosławieństwo, runy na jego palcach połyskiwały delikatną czerwienią* Intrygująca technika *Jaszczuroczłek uśmiechnął się po raz kolejny. Tym razem odchylił lekko głowę do tyłu, a po krótkiej chwili splunął prosto w stronę Vinca. Pośrodku sporej plamy jadu znajdował się niewielki kolec który wyglądał niemal jak krótki, prosty szpon. Ów przedmiot uderzył w tarcze siły woli Elfa poważnie ją naruszając. Niemniej odbił się od niej powodując jedynie osłabienie takowej.*

Zapewne dobry ruch... *elf zerknął w okolicę, w którą uderzył ów kolec, na moment zmarszczył jedyną brew jaką posiadał, najwyraźniej zastanawiając się nad kolejnym ruchem.. No i nie minęły nawet dwa uderzania serca, gdy podjął decyzje i podjął akcję. Kolejne silnie wypowiedziane słowa rozbrzmiały dźwięcznie z ust Vinca, słowa  wypowiadał starym języku elfów. Szybko bronie swe ustawił do boku... runy zaiskrzyły czerwienią od nadgarstków po palce... Tym razem elf postanowił wzmocnić bronie swą magią. Płomienie błyskawicznie objęły klingi szerokich, zakrzywionych szabli zamieniając ich powierzchnię niemal jedynie w języki płomieni. Efekt okazał się być jednak wiele silniejszy niż Vinc przewidział. Szarawa chmura, która wciąż snuła się dookoła niego najwyraźniej była złożona z łatwopalnego, bądź wręcz wybuchowego gazu. Jak się szybko okazało to ta druga opcja była właściwa, gdyż opar składał się w dużej części z tlenków siarki oraz metanu. Podniesiona temperatura sprawiła iż gaz zaczął rozprzestrzeniać się szybko wraz z płomieniami, powodując spory wybuch. Fala uderzeniowa zmusiła Jaszczuroczłeka, by ten przysłonił swój pysk rękoma. Jego tarcza siły woli wyraźnie się nadwątliła, jednakże to nie on był tutaj na straconej pozycji. Znajdujący się wewnątrz wybuchu Vinc poczuł jak jego osłona zwyczajnie rozsypała się pod wpływem temperatury. Zamknął odruchowo oczy i otworzył je stojąc wciąż na rynku. Większość jego ubrania była przypalona bądź też całkiem sfajczona. Rozgrzana maska parzyła lekko twarz, zaś ciało elfa pokrywały poparzenia.* Na Panią Jadu.. *odezwał się cicho najwyraźniej nieco zaskoczony jaszczuroczłek*

*Elf wypuścił swe ostrza z dłoni, ledwo stał na nogach...  Oparzania, kolejne oparzenia. Musiał ogarnąć teraz szybko cała sytuację. Po pierwsze sięgnął do paska podtrzymującego w maskę i zrzucił ją z siebie ukazując dawne, paskudne poparzenie obejmujące cała lewą stronę... Cóż teraz widać było dokładnie, czemu tak bardzo chciał skrywać twarz. Po drugie, złapał linkę palącej się wciąż peleryny i rzucił ją na bok... materiał płynął przez chwile w powietrzu wciąż się paląc... Później opadł gdzieś dalej... Po dłużej chwili obeznania się w sytuacji i pozbywania się groźnych przedmiotów wyciągnął wprzód dłonie, wypowiedział ostry rozkaz elfkim języku, zaś symiatary uniosły się szybko w górę,. Zacinał dłonie na rękojeściach ... Co mogło być naprawdę szokujące uśmiechał się paskudnie jak żołnierz hardcoru* Całkiem dobry ruch jaszczurze... *Jaszczuroczłek zaś sięgnął pod swój płaszcz i szybkim ruchem wyciągnął z pod niego prosty, zaokrąglony kawałek drewna przypominający rurkę. Delikatne ozdoby z piór zwisały na jednym z końców. Ów przedmiot rzecz jasna był dmuchawką. Wraz z nią jaszczur wyciągnął niewielka strzałkę którą upchnął do środka przedmiotu. Osobiście oddalił się o kilka kroków wciąż patrząc na Vinca* Cóż.. jak się wydaje twa Pani nie zapewniła Ci ochrony po raz kolejny Panie Arcykapłanie Maeglin

To nic, wystarczą tylko moje umiejętności, aby Cie pokonać.. nie potrzebuje pomocy *Znów ustawił bronie do boku, i tym razem pełnym pędem ruszył w kierunku Jaszczura. Vinc pochylił się lekko w biegu... Będąc zaś blisko ciął bliższym jaszczurowi ostrzem na jego brzuch, najpewniej w celu zadnia ciosu. Szczerzył się wesoło, niemal jak dziecko. Ostrza Vinca uderzyły potężnie dzięki wzmocnionej uprzednio sile. Tarcza stworzona z siły woli, która chroniła Merthossa została rozłupana na fragmenty, spowolniła jednak cios, co dało szanse jaszczuroczłekowi. Odskoczył nieco do tyłu, pozostając bez obrażeń, choć ostrz przecięły jego płaszcz na poziomie brzucha. Jaszczuroczłek po raz kolejny odchylił nieco głowę do tyłu i splunął przed siebie, tym razem nie był to jednak kolec jadowy, a dwie wąskie strugi cieczy. Vin próbował uniknąć, jednak jedna z nich padła na jego lewe ramię i zaczęła parzyć dotkliwie. Owa ciecz najpewniej była dość silnym kwasem*

*Oczywiście ból ogarniał szybko umysł elfa, niemniej ten dobrze wiedział, że im szybciej walka się zakończy, tym szybciej będzie mógł oduczać i pozbyć się cierpienia. Mimo iż zapewne o wiele mniej skuteczny przez ból i obniżaną sprawność ręki postanowił się nie poddawać... W odpowiedzi jaszczurowi, skoczył lekko w jego kierunku, ustawił bokiem ostrze... O dziwo nie ciął. Tym razem runy zalśniły ,mocniej na czerwono ręki prawej, po chwili zaś przed ostrza buchnął w stronę jaszczura słup ognia. Jaszczur uskoczył na bok, jednak jak się miało okazać zrobił to nieco zbyt późno. Cała jego prawa ręka wraz z dmuchawką która dzierżył wpadła w zasięg płomieni parząc ja niemal do kości. Jaszczuroczłek nienawidził takich obrażeń. Zwykle wymagało to od niego usunięcia kończyny i czekania aż odrośnie, a następnie odzyska pełną sprawność. Nie miał jednak obecnie na to czasu. Wiedział ze nie może jeszcze raz pozwolić na tak niebezpieczną sytuacje, dla tego szybko skupił się na odbudowywaniu tarczy siły woli. Prawa ręka była zupełnie pozbawiona sprawności. Niemniej kwas przypalał coraz mocniej ramię Vinca powoli niszcząc tkanki*

Cholera *Jęknął Vin, wyraźnie nie umiał się teraz skupić, na czymkolwiek prócz bólu... Ostrożnie wycofał się w kierunku fontanny, oczywiście zerkał na jaszczujra.. Wolał nie oberwać drugą  wiązką kwasu. Zdrową rękę uniósł  z mieczem w górę i machnął w przód.. Na celu to miała podnieść maksymalnie durzą ilość wody, z fontanny i osłabienie nią działania kwasu. Woda przetoczyła się bo ciele Vina powodując 2 różnorakie efekty. Początkowo jej zimno połączone z nagrzana wcześniejszym wybuchem skórą spowodowało spory atak bólu, ten szybko jednak przerodził się w ulgę. Kwas zwyczajnie został zmyty i nie stanowił już zagrożenia. Jaszczuroczłek zaś oddychał ciężko. Stracił swoją dmuchawkę, co nieco ograniczało jego możliwości. Wciąż mógł jednak używać nieco zaklęć, choć nie było to łatwe. Najpierw musiał załatwić jedna sprawę. Sięgnął pod swój płaszcz powoli odsuwając się rakiem od Vinca. W jego lewej dłoni ukazało się dość długie, sierpopodobne ostrze. Ta właśnie broń opadła na prawe ramie Merthossa odcinając je. Spalone resztki upadły spokojnie na ziemie.*

*Elf odetchnął z nieukrywaną ulgą...Szybko jednak zebrał się w swoją poparzoną kupę, no i ustawił obydwa ostrza przed sobą... Ponownie zaczął wypowiadać inkarnacje, mające na celu wzmocnić obydwie bronie ogniem... Kolejne runy rozbłyskiwały lekko czerwienią na moment... Sam elf starał się twego nie pokazywać, jednak od tak duże ilości silnych zaklęć odczuwał co raz większe zmęczenie. Jaszczuroczłek zaś oddychał Ciężko krzywiąc swój pysk z bólu. Po kilku chwilach w miejscu cięcia ręka zaczęła się jednak odtwarzać. Co prawda póki co wyglądało to raczej jak zalążek kończyny który nie osiągnął pełnych wymiarów, jednak wciąż było to lepsze niż spalone resztki*

*Odetchnął głośno, kolejne zaklęcie sprawiło iż zmęczenie doskwierało bardziej, zaczął dyszeć cicho. Ponownie skoczył w stronę jaszczura chcąc najpewniej znaleźć się przy nim pełnym pędem.. widać było iż jego ruchy zostały spowolnione. Ciał lekko ostrzem zdrowej ręki na szyje jaszczura. Szeroka szabla opadła na szyje jaszczuroczłeka, zatrzymał się jednak na tarczy jego siły woli krusząc ją niemal całkowicie. Jaszczur natomiast splunął po raz kolejny kwasem tym razem na prawe ramie Vinca znajdujące się tuż koło niego. Tkanka zaczęła się przepalać w dwóch miejscach, gdyż tym razem obie stróżki trafiły na powierzchnie skóry. Sam merthoss spróbował odskoczyć nieco do tyłu jeszcze po splunięciu, choć odległość nie była zbyt imponująca. Wysunął się jedynie z pod ostrza Vinca.* Poddaj się.. straciłeś.. dwie.. kończyny *powiedział wciąż dysząc głośno do VInca*

*Słowa jaszczura przez moment utkwiły w umyśle Vinca, zapewne była to kusząca propozycja, tym bardziej, że elf nie był fanem bólu i tak dalej... Wypuścił bronie z dłoni, najpewniej używanie mieczy było utrudnione przez ból. Dodatkowo wykonywanie gestów również było trudne, a w ten sposób przyczaił się do korzystania z magii...* Ja mam się... Poddać ?... Ty się poddaj... *Odsunął się w tył, palcami zaczął wykonywać ruchy, symboliczne gesty za których pomocą znów chciał sprowadzić nieco wody za pomocą siły woli na drugie ramię... Wyraźnie jego umiejętności były słabsze przez sama niemożność wykonywanie pełnych gestów. Woda jednakże opadła na rękę przemywając z niej kwas, co zatrzymało powiększanie się rany. Jaszczuroczłek natomiast odskoczył po raz kolejny nieco do tyłu, zaś kikutopodobne coś na miejscu prawej ręki zaczęło jakoby dojrzewać wytwarzając całkiem zdrowo wyglądającą kończynę. Ta błyszczała jeszcze świeżą łuską* Czemu miał bym się poddać? Moje kończyny są wciąż sprawne *”nowa” prawa ręka jaszczuroczłeka zacisnęła się w pięść a później rozprostowała na siłę*

Jeśli tego nie zrobisz to stracisz więcej niż możność używania rąk *Oczywiście sam wiedział iż miał małe szanse, niemniej nie przyjmował do wiadomości iż może w ogóle przegrać. Odetchnął głęboko zastanawiając się co teraz ma uczynić. Cóż możliwości nie miał wielu... Otworzył szerzej oczy, i ponownie w starym języku elfickim zaczął prosić znów o błogosławieństwo siły. Jaszczuroczłek słyszał już to błogosławieństwo. Znał elficki, a poza tym miał doskonałą pamięć i pomimo swojej rasy potrafił nieźle kojarzyć fakty. Wiedział iż wzmocniona siła jest niezwykle problematycznym faktem podczas tej walki, sam dodatkowo nie dysponował równie silnymi błogosławieństwami. Pozostało jedynie zaatakować by przerwać inkantacje. Odchylił więc po raz kolejny głowę, po czym splunął w stronę Vinca sporej wielkości kolcem jadowym ociekającym wręcz trucizną. Ów kolec ledwie przebił się przez powoli stawianą na nogi tarczę sw, i delikatnie wbił się w lewe udo Vinca. Mimo to skaleczenie zaczęło piec dość nieprzyjemnie**

*vinc w pewnym momencie przerwał inkarnacje, w pewien sposób przerażony faktem iż kolec jadowy wbił się w jego ciało.. Może i nie wysyłał bólu, ale raczej wewnętrzny strach wszak arcykapłan kręgu jadu był tu najpotężniejszym trucicielem.. Nawet Elf oraz jego ignorancja wiedzieli o tym. Ból na szczęście nie był wielki.. vinc musiał się śpieszyć. Wyrwał z trudem za pomocą osłabionych rak z ciał kolec, no i na tyle szybko ile mógł ruszył w stronę jaszczura, gdy tylko przy tak owym się nalazł, wyprowadził  kopniak wprost na brzuch jaszczura. Merthoss zaś zdołał przetrwać ów cios tylko dzięki swojej sile woli. Mimo to został odrzucony do tyłu i przewrócił się. Nie oznaczało to jednak ze się poddał. Wyciągnął dłoń w stronę Vinca, co sprawiło iż kolec w nodze zaczął drążyć się głębiej. Vinc zaczął również widzieć zielone, czarne oraz fioletowe kropeczki pokazujące się w zasięgu widzenia.*

*Elf jęknął cicho, wyraźnie nie szło po jego myśli. Efekt drążenia na pewno nie był przyjemny, czuł że nie będzie się przez to prawdopodobnie w stanie szybko ruszać. Cieczko było mu używać magii, gesty pozwalały mu łatwiej obrazować swoje wyobraźnia, no i używać czarów, teraz jednak nawet tego nie miał. Jego umysł co raz to częsciej odnosił się do myśli poddania się. Niemniej w pewnej chwili przypomniał sobie pewną sztuczkę, która być może była by w stanie zastąpić gesty... Na początek zaczął cicho, prostą inkarnacje w elfickim języku, taka jakiej użył przy tworzeniu słupa ognia. Runy zaiskrzyły lekko od strony palców do nadgarstków.. Później elf nabrał powietrza w płuca, by później uwolnić je, z zamieram stworzenia słupa ognia kilka cm przed ustami. Oczywiście ów słup uderzyć miał stronę w której ostatnio widział jaszczura. Ów słup uderzył tuż obok Merthossa, który cudem niemal przeturlał się nieco na bok. Celowanie zapewne udało by się gdyby nie coraz większe plamy migające przed oczyma. Ich niewielką zaletą było za to to iż ubarwiały świat. Jaszczuroczłek wstał wciąż kucając lekko, i odnowił swoją tarcze siły woli. Trucizna dostała się do krwioobiegu, teraz wszystko było już jedynie kwestia czasu*

*Powoli opanowywało elfa poczucie przerażenia, starał się po sobie tego nie pokazywać, niemniej ciężko było ukrywać tak proste odczucie w chwili, gdy nie widział zbyt wiele, czół ból, i bał się, czym owa trutka mogła być dokładnie... Stanął niemal prosto uniósł głowę i zaczął dyszeć... nie wiedział co ma zrobić. Nie miał większego pojęcia gdzie jest jego przeciwnik... Oczywiście nie miał zamiaru się poddać, duma mu na to nie pozwalała... Opanował się. Znów  zaczął tą sama inkarnacje co przed chwilą... Z tą różnicą że ta była dłuższa, no i wciąż ją kontynuował. Jaszczuroczłek zaś zmrużył lekko oczy by wzmocnić swoją tarczę ochronną. Skupiał się na niej, krystalizował w formę tak silną, jak tylko umiał. Wiedział iż trucizna prędzej czy później zacznie działać jak trzeba, zaś wątła budowa oraz elfia natura wskazywała na to iż stanie się to wcześniej. Plamy przed oczyma Vinca migotały coraz szybciej. Dodatkowo zaczął odczuwać rosnące braki w swojej energii magicznej. Najwyraźniej celem trucizny było pozbawienie go many, bez której nie mógł by używać zaklęć*

*Nie mógł czekać dłużej, wzmocnił czar, który sam dziś postanowił nazwać dumnie smoczym oddechem, wziął ponownie sporą ilość powietrzu w płuca, i sam zionął, tym razem obracając lekko głowę na boki, tak aby zasięg ognia obijał nieco większy obszar. Co mogło być szokujące zaczął drżeć... Ze strachu. Słup płomienia otoczył jaszczuroczłeka, który stał wewnątrz starając się utrzymać swoją osłonę. Czuł że takowa powoli pęka pod naporem płomieni, jednak wciąż skupiał się na jej wzmocnieniu. Merthoss nigdy nie drżał ze strachu, dla tego iż nauczył się całe życie przechodzić myśląc trzeźwo i chłodno kalkulując. Niewiele mogło go zaskoczyć, przynajmniej takie wrażenie chciał sprawiać. Jednak gdy Vinc skończył ziać płomieniem, jaszczuroczłek nie miał już swojej tarczy, zaś jego dłonie i fragmenty pyska były przypieczone. Wyraźnym błędem było to iż nie chciał zabić Vinca. Mógł by wpakować w niego truciznę powodującą martwicę, tak, w końcu okaleczenie to jeszcze nie zabicie, a podczas pojedynku zdarzają się takie rzeczy. Niemniej teraz było zbyt późno. Skupił się więc na odnowieniu swojej bariery. Czekał aż uciekająca z Vinca energia magiczna zejdzie do poziomu niezezwalajacego na użytkowanie kolejnych zaklęć*

*Vinc jęknął głośno, cóż sam nie chciał zabić jaszczura, no i wiedział, iż zapewne zionięciem nie będzie w stanie tego dokonać. Wyraźnie czół jak jego własna energia magiczna po prostu wylewa się z ciała jak z dziurawego zbiornika. Dodatkowo nie był istotą specjalnie wytrzymałą, zaś zmęczenie wyraźnie ogarniało jego ciało. Elf opadł na kolana, wkrótce z trudem oparł ręce na podłożu, mimo iż niewiele wgapił się w ziemię. Tym razem już nawet zaczął rozważać możliwość poddania się o wiele prawdobniej. Już nie siła woli, a elfia duma nakazywała mu walczyć dalej... Tylko jak ? Nie posiadał zbyt wiele możliwości. Nic nie widział... Palcami zaczął uderzać lekko w podłożę, znów wymawiał elfickie słowa... Tym razem za pomocą siły woli chciał rozeznać się w okolicznym terenie. Miejsce rozeznania miało objąć 5 metrów przed sobą na szerokość i wysokość... Miał niewiele many, ale musiał zaryzykować. Jaszczuroczłek znajdował się niemal na wprost Vinca. Kucał na ziemi starając się wzmocnić swoja barierę siły woli. Nie mógł sobie pozwolić na obrażenia. I tak był już zbyt ranny. Postanowił wyraźnie poczekać aż trucizna całkiem wyniszczy manę przeciwnika i miał nadzieje iż jego mana nie skończy się pierwsza.*

*Wiec jaszczur był przed min... Vinc postanowi wykorzystać ostatnią szansę. Zaczął inkarnację w swoim języku, znów najpewniej miał zamiar wytworzyć słup ognia. W tym momencie nie przychodziło mu na myśl używanie innych zakleić... Nabrał powietrza w płuca, i uniósł głowę w stronę jaszczura, dopiero chwile przed uwolnieniem ognistej many w formie ognistego słupa, wypływającego niemal z jego ust. Bariera jaszczuroczłeka po raz kolejny starła się z ognistym zaklęciem Elfa. Jak się jednak okazało Merthoss nie miał zamiaru siłować się z owym atakiem. Gdy tylko przyjął pierwszy atak przesunął się na bok by zejść z zasięgu płomieni. Choć nie chciał tego pokazać, był zmęczony. Ów pojedynek trwał zdecydowanie za długo, a ataki Vinca były zbyt silne by mógł czuć się komfortowo. Zaczął wiec przesuwać się na bok ciągle starając się utrzymywać swoją tarczę siły woli na odpowiednim poziomie wytrzymałości, choć nie było to w cale takie łatwe*

*Nie miał już szans, nawet silna duma wykruszyła się, zaś sam elf zamknął mocno oczy, jak by owa wypowiedź miała mu sprawić ogromną przykrość i ból... Tak bolała go duma* Po..daje się *Głos mu wyraźnie zadrżał, zaś sam elf opuścił głowę w geście kompletnego załamania. Jaszczuroczłek zaś usiadł dość twardo na bruku patrząc zmęczonymi oczyma na Vinca. Sam również był bliski poddania się* Napij się wody.. to najlepsze antidotum na tą truciznę *powiedział spokojnie i cicho. Chwilę później wstał powoli z ziemi i ruszył w stronę sanktuarium jadu*

* Łatwo mówić woda... Jak miał jej szukać skoro nie widział zbyt wiele ? Odetchnął cicho... Zmusił się jeszcze raz do wysiłku, tym razem za pomocą siły wioli odszukał fontannę, podszedł do niej na czworaka, na początek upił nieco wody... Później z dużym trudem (miał uszkodzone ręce), obył lekko twarz. Gdy odetchnął już wstał i rozejrzał się niezbyt trzeźwo, w trudem podniósł z ziemi ostrza które przypiął do paska... Zabrał też z pola bitwy swoją maskę i sam ruszył ku głównym koszarą, gdzie znajdowało się sanktuarium ognia *

Offline

 

#2 2009-06-02 21:42:47

Cyna

Moderator

Skąd: Siemysłów xP
Zarejestrowany: 2008-06-23
Posty: 425
Punktów :   

Re: Vinc vs Merthoss

Pojednynek tytanów i wymiataczy xP. Śledziłem na gorąco i musze powiedzieć, że walka wypas


Ja z Vinem też jakiś sparing już mamy zagadany tylko nie wiem kiedy


Agahid(+), Zaruun, Thumkir(+), Dri, Arot, Amdrigar(+), Sevian, Grazbozur Yamaraj Abukhatan(+), Rassin

5 er stażu

Offline

 

#3 2009-06-02 21:45:54

Khabur

Użytkownik

Skąd: Siemysłów xP
Zarejestrowany: 2008-11-27
Posty: 79
Punktów :   

Re: Vinc vs Merthoss

Aczkolwiek te opisy to mistrzostwo, moje picie bimbru sie chowa...


Jak powiedział poeta...:  "Ja to rozumiem, ja to szanuję, ale gówno mnie to obchodzi"

Offline

 

#4 2009-06-02 22:24:14

Izdurbal

Administrator

Zarejestrowany: 2008-08-17
Posty: 201
Punktów :   

Re: Vinc vs Merthoss

Moje są marne^^'' patrzcie raczej na te co ma Vin^^"" zresztą, zobaczycie jeszcze opisy Shina no i Kamys ma łądniejsze niż ja, i Dii też. W zasadzie większość ładniej opisuje niż ja

Offline

 

#5 2009-06-02 22:39:20

Kamys

Administrator

2785425
Zarejestrowany: 2008-04-03
Posty: 680
Punktów :   

Re: Vinc vs Merthoss

ładna walka, dam walczacym kilka ptk fab

Offline

 

#6 2009-06-03 19:58:24

Dialeisham Imatusai

MG - MegaGnój xD

5751062
Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2008-08-20
Posty: 222
Punktów :   
WWW

Re: Vinc vs Merthoss

Taa, Iz, fałszywa skromność...
Ja mam niby lepsze opisy? PHI!


: Dialeisham Imatusai : Leracot Aweira : Muriel Namtar : Audentia Selk'bash : Jayawijaya Shwetambari :

http://lythael.deviantart.com/

Offline

 

#7 2009-06-03 20:01:04

Cyna

Moderator

Skąd: Siemysłów xP
Zarejestrowany: 2008-06-23
Posty: 425
Punktów :   

Re: Vinc vs Merthoss

Ja mam najsłabsze i tak najsłabsze xP


Agahid(+), Zaruun, Thumkir(+), Dri, Arot, Amdrigar(+), Sevian, Grazbozur Yamaraj Abukhatan(+), Rassin

5 er stażu

Offline

 

#8 2009-06-03 20:11:01

Dialeisham Imatusai

MG - MegaGnój xD

5751062
Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2008-08-20
Posty: 222
Punktów :   
WWW

Re: Vinc vs Merthoss

Tak, tak. Wmawiaj tak sobie. Na pewno poprawi ci to humor.


: Dialeisham Imatusai : Leracot Aweira : Muriel Namtar : Audentia Selk'bash : Jayawijaya Shwetambari :

http://lythael.deviantart.com/

Offline

 

#9 2009-06-03 20:20:40

Cyna

Moderator

Skąd: Siemysłów xP
Zarejestrowany: 2008-06-23
Posty: 425
Punktów :   

Re: Vinc vs Merthoss

Ja fakt stwierdzam

Ale kiedyś was dogonię w pisaniu i będę duży i dojrzały i zostanę owocem jogobelli xP


Agahid(+), Zaruun, Thumkir(+), Dri, Arot, Amdrigar(+), Sevian, Grazbozur Yamaraj Abukhatan(+), Rassin

5 er stażu

Offline

 

#10 2009-06-03 21:07:45

Dialeisham Imatusai

MG - MegaGnój xD

5751062
Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2008-08-20
Posty: 222
Punktów :   
WWW

Re: Vinc vs Merthoss

Pamiętaj, że ja jestem od ciebie młodsza xd

A tak na temat: walka świetna.
Bo jakże by inaczej.


: Dialeisham Imatusai : Leracot Aweira : Muriel Namtar : Audentia Selk'bash : Jayawijaya Shwetambari :

http://lythael.deviantart.com/

Offline

 

#11 2009-06-03 21:44:21

Izdurbal

Administrator

Zarejestrowany: 2008-08-17
Posty: 201
Punktów :   

Re: Vinc vs Merthoss

Dii.. marudo Ty== masz lepsze opisy niż ja i taka jest prawda i nieee nie jest to fałszywa skromność

Offline

 

#12 2009-06-03 21:53:28

Dialeisham Imatusai

MG - MegaGnój xD

5751062
Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2008-08-20
Posty: 222
Punktów :   
WWW

Re: Vinc vs Merthoss

ehe o.o


: Dialeisham Imatusai : Leracot Aweira : Muriel Namtar : Audentia Selk'bash : Jayawijaya Shwetambari :

http://lythael.deviantart.com/

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.ochronasrodowiska.pun.pl www.ntsdnaruto.pun.pl www.ksiestwopolan.pun.pl www.liceum33.pun.pl www.akademiasupremacy.pun.pl